PGNiG odkryło nowe zasoby ropy i gazu na Morzu Norweskim. 12 sierpnia 2022, 14:50. Sukcesem zakończyły się poszukiwania ropy i gazu na Morzu Norweskim. PGNiG liczy, że z nowego złoża można wydobyć nawet ponad 30 mln baryłek ropy naftowej. Ocenia, że w pobliżu mogą znajdować się kolejne złoża i planuje przeprowadzić wkrótce Świat marnuje gaz ziemny. W roku 2019 na całym świecie w tzw. pochodniach bezproduktywnie spalono 150 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego. To tyle, ile rocznie zużywa cała Afryka Subsaharyjska i prawie osiem razy więcej niż wynosi obecne zapotrzebowanie Polski. Spalenie tej ilości gazu spowodowało emisję około 400 milionów ton dwutlenku węgla – ponad 1% globalnej emisji to zjawisko na przykładzie USA i Iraku. W Teksasie rozbudowa infrastruktury do przesyłu gazu ziemnego nie nadążała za dynamicznym wzrostem wydobycia ropy naftowej. Nadmiar gazu jest tam spalany w pochodniach, bo nie opłaca się go w całości wykorzystać lub magazynować. Z kolei Irak marnuje w ten sam sposób ogromne ilości gazu ziemnego, a jednocześnie okresowo musi go kupować od gazowa (ang. gas flare) to (za Wikipedią):„Urządzenie, zwykle w kształcie komina, spalające gaz niezagospodarowywany (w ogóle), bądź którego nadmiar w danej chwili jest niemożliwy (lub niecelowy) do zagospodarowania lub zmagazynowania. Spotykana w instalacjach wydobywczych ropy naftowej, w rafineriach, koksowniach, zakładach chemicznych, na wysypiskach śmieci.”Faktycznie, w wielu zakładach przemysłowych pochodnie gazowe są niezbędne do eliminacji toksycznych, palnych gazów, patrz przypis (1).Czytaj również: Katastrofa w zakładach chemicznych, która zabiła 20 tys. osóbNas jednak interesuje tu przede wszystkim spalanie gazu ziemnego w pochodniach na polach naftowych i platformach wiertniczych, przy okazji wydobycia ropy naftowej.(Ropa naftowa w złożach występuje zazwyczaj wraz z towarzyszącym jej gazem ziemnym.)Jak zagospodarować gazAle po co w ogóle w ten sposób spalać gaz?Choćby po to, by nie doszło do wybuchu – dlatego nie można pozwolić na niekontrolowane wycieki jednak przynajmniej jeszcze jeden powód. Gaz ziemny składa się głównie z metanu (CH4), który jest bardzo silnym gazem cieplarnianym. Dlatego z punktu widzenia walki ze zmianą klimatu flarowanie (czyli spalanie gazu ziemnego w pochodniach gazowych) jest dużo mniejszym złem niż kontrolowane, celowe wypuszczanie niespalonego gazu ziemnego w powietrze (ang. gas venting). Choć przy spalaniu gazu ziemnego powstaje przecież inny gaz cieplarniany: dwutlenek węgla (CO2).Czy jednak nie można traconego gazu ziemnego jakoś zagospodarować? Przecież to cenny surowiec, który można użyć choćby w elektrowni czy w kuchence gazowej, zamiast zupełnie bez żadnego pożytku spalić w pochodni. Naprawdę nie ma co z nim zrobić? Odpowiedź na to pytanie może być zaskakująca, a dla osób wrażliwszych wręcz szokująca. Najlepiej widać to na konkretnych Zjednoczone flarują na potęgęZobaczymy, co się przez ostatnie lata działo się polach naftowych Teksasu. (2)W roku 2018 ilość flarowanego gazu wzrosła tam o 85%, w ostatnim kwartale osiągając średnio 553 milionów stóp sześciennych ( milionów metrów sześciennych) dziennie. W 2018 w pochodniach spalono gaz o wartości 750 milionów dolarów. Spalono w ten sposób więcej gazu, niż potrzeba go dla wszystkich gospodarstw domowych w całym obrazowe porównanie: w Teksasie od początku rewolucji łupkowej w 2013 roku zmarnowano w pochodniach ilość gazu, która pokryłaby zapotrzebowanie energetyki, przemysłu i ciepłownictwa całego stanu przez trzy „nieuniknione”Dlaczego tak się dzieje?Jak tłumaczą przedstawiciele branży naftowej, zawsze będzie istniało „niedopasowanie” pomiędzy ilością produkowanego gazu, a możliwościami przesyłowymi sieci gazowej. Po prostu rozwój infrastruktury do przesyłu gazu nie nadąża za wzrostem wydobycia ropy naftowej. Według Ryana Sittona, szefa agencji nadzorującej działania branży naftowej w Teksasie flarowanie jest „nieuniknione”. (3)Firmy naftowe zazwyczaj zarabiają głównie na sprzedaży ropy, a nie gazu. I gdy muszą wybierać pomiędzy spowolnieniem wydobycia produkcji ropy (a więc zmniejszeniem swoich zysków) a flarowaniem nadwyżek gazu, wybierają oczywiście to drugie takiej nadprodukcji, ale też i trudnościach z dostarczeniem go do konsumentów (patrz przypis (3)) nie powinno nas dziwić, że ceny gazu ziemnego były w Basenie Permskim niższe niż w innych częściach USA. Okresowo były nawet ujemne, co oznacza, że producenci musieli płacić odbiorcom za odbiór miała zmienić się na lepsze tej jesieni, wraz z wprowadzeniem nowych regulacji. Czy jednak nowe przepisy zostaną wprowadzone i jaki będzie ich ostateczny kształt, tego wciąż nie flaruje i kupuje gaz od IranuJeszcze bardziej szokujący jest przypadek Iraku, gdzie flaruje się obecnie mniej więcej połowę gazu ziemnego pozyskiwanego przy okazji wydobycia Międzynarodowej Agencji Energetycznej, ta ilość gazu wystarczyłaby do zasilenia 3 milionów gospodarstw domowych w energię elektryczną. W liczbach bezwzględnych więcej gazu niż w Iraku flaruje się tylko w Irak okresowo importuje gaz ziemny z Iranu, płacąc za niego kilka miliardów dolarów rocznie. A mógłby być pod tym względem samowystarczalny.(W realiach irackich gaz jest szczególnie potrzebny w czasie długiego, gorącego lata, do zasilania elektrowni gazowych.)Emisja dwutlenku węgla związana z bezproduktywnym przepalaniem irackiego gazu w pochodniach to 30 milionów ton rocznie – niewiele mniej niż emisja CO2 z elektrowni Bełchatów, jednej z największych elektrowni węglowych na świecie i największego pojedynczego emitenta CO2 w dodatku produkty spalania gazu to nie tylko woda i dwutlenek węgla, ale też choćby tlenki azotu czy dwutlenek siarki. I to nawet przy dobrze skonstruowanej i właściwie używanej pochodni. Co gorsza, emisja różnych zanieczyszczeń bardzo rośnie w przypadku pochodni, która działa nieprawidłowo. Duże mogą być wtedy emisje sadzy (płomień „kopci”) i niespalonych węglowodorów, w tym głównego składnika gazu ziemnego – z tych zanieczyszczeń (zwłaszcza metan i sadza) wpływa na klimat, nasilając globalne ocieplenie. Z kolei sadza, tlenki azotu i siarki oraz niektóre węglowodory szkodzą zdrowiu ludzi mieszkających w pobliżu pochodni powietrza, wody i glebyWięcej o tym, jakim piekłem jest życie w sąsiedztwie irackich pól naftowych, możecie Państwo przeczytać w reportażu, który ukazał się w połowie czerwca w The New York Times. Szerzej, tekst ten dobrze pokazuje jak szkodliwy dla ludzi i środowiska może być przemysł naftowy (zarówno wydobycie, jak i przetwórstwo ropy). Mamy tu do czynienia nie tylko z zanieczyszczeniem powietrza, ale też wody i Irak nie powinien zatem jak najszybciej zainwestować w odzyskiwanie gazu, zamiast go marnować? Z pewnością. Na szczęście powoli zaczyna się to dziać, patrz przypis (4). Irakijczycy doskonale zdają sobie sprawę że ograniczenie flarowania byłoby z wielu względów bardzo instalacje do odzysku gazu oraz sieci do jego przesyłu kosztują. I to dużo. Mamy tutaj do czynienia z typowym błędnym kołem. Spadające ceny ropy i epidemia koronawirusa bardzo mocno uderzyły w iracką gospodarkę. Wcześniej trwająca latami wojna, która wyniszczyła ten kraj, a teraz dodatkowe pogorszenie sytuacji ekonomicznej sprawiają, że Irakijczyków nie stać na szybką budowę tak potrzebnych instalacji. Więc Irak dalej pewnie będzie płacił krocie za kupowany od Iranu gaz. Dodatkowo, wielu mieszkańców Iraku zapłaci za to swoim źle nie było od dekadyWedług niedawnego raportu Banku Światowego ilość gazu ziemnego flarowanego na całym świecie wzrosła w roku 2019 o 3% w porównaniu z rokiem 2018: ze 145 do 150 miliardów metrów sześciennych. To, jak już wspominaliśmy, tyle, ile zużywa rocznie cała Afryka Subsaharyjska i ok. 8 razy więcej niż wynosi obecnie roczne zapotrzebowanie Polski. Pokazuje to zresztą, jak niskie jest w Afryce Subsaharyjskiej zużycie gazu ziemnego na osobę, patrz przypis (5).Ostatnio tak dużo gazu ziemnego spalono na świecie w pochodniach w roku USA, Wenezuela i RosjaZa zwiększenie ilości flarowanego gazu odpowiedzialne są głównie USA (wzrost o 23%), trawiona wewnętrznym konfliktem Wenezuela (wzrost o 16%, pomimo spadku wydobycia ropy w tym kraju o 40%) i Rosja (wzrost o 9%). Więcej gazu flaruje się też w zniszczonej wieloletnią wojną domową Syrii (wzrost o 35% w stosunku do roku 2018).Spalenie tak ogromnych ilości gazu ziemnego przekłada się emisję ok. 400 mln ton CO2 – więcej niż wynosi roczna emisja Polski. Warto też przytoczyć tu komentarz Laszlo Varro, głównego ekonomisty Międzynarodowej Agencji Energetycznej: „Jako weteran przemysłu jestem nieprzejednany w kwestii flarowania. Spalone 150 miliardów metrów sześciennych [gazu] daje tyle CO2, co emisja całej Tajlandii. W pochodni gaz nie spala się idealnie. A biorąc pod uwagę to, jak silnym gazem cieplarnianym jest metan, ulatniający się niespalony gaz dodaje do tego równoważność emisji Ekwadoru. Użyta w nowoczesnych turbinach ta ilość gazu mogłaby w krajach rozwijających się zapewnić energię elektryczną wszystkim ludziom, którzy wciąż nie mają do niej dostępu. Flarowanie nie jest po prostu marnotrawstwem, jest zanieczyszczającym i szkodliwym marnotrawstwem. Najwyższy czas, by przemysł [naftowy] zaprzestał tej praktyki.”Niewiele da się, i chyba niewiele też już trzeba dodawać do tego, co powiedział Varro. Jeśli wciąż używamy gazu ziemnego jako źródła energii, emitując przy tym gazy cieplarniane, to z dwojga złego chyba lepiej spalić go z pożytkiem niż przepalać na próżno, prawda?W sytuacji, gdy miliard ludzi wciąż nie ma dostępu do energii elektrycznej, a prawie połowa ludzkości gotuje posiłki, spalając drewno lub inną biomasę (choćby wysuszony krowi nawóz) w prymitywnych paleniskach, ogromne ilości cennego surowca są marnowane. Mało co tak dobrze pokazuje absurdalność systemu ekonomicznego, który stworzyliśmy i świata, w którym również: 4 mln ofiar domowego smogu. Część świata gotuje na ogniu, a dym z paleniska zabijaPostscriptumFlarowanie gazu jest też przyczyną śmierci wielu zwierząt. Pochodnie gazowe – także te należące do terminali gazowych i rafinerii naftowych – przyciągają i zabijają zarówno ptaki, jak i na przykład udokumentowany przypadek, kiedy tylko jednego dnia ok. 7500 ptaków zginęło w pochodni w terminalu gazowym w W wielu zakładach przemysłowych pochodnie gazowe są niezbędne. Widać to choćby na przykładzie tragicznej historii zakładów chemicznych w indyjskim Bhopalu. Gdyby pochodnia spalająca bardzo toksyczny izocyjanian metylu działała tam prawidłowo, to 35 lat temu zapewne nie doszłoby do katastrofy, w której życie straciło prawie 20 tysięcy osób, a znacznie więcej poniosło trwały uszczerbek na zdrowiu. A przynajmniej rozmiary tej tragedii mogły być znacznie mniejsze.(2) Przede wszystkim na polach naftowych tzw. Basenu Permskiego, gdzie kilka lat temu odkryto ogromne złoża ropy i gazu. Jego zasoby oszacowano na 20 miliardów baryłek. W złożach, poza ropą, znajduje się również około 450 milionów metrów sześciennych gazu. Jego wartość szacowano wtedy na 900 miliardów przykład pokazuje, że niestety nie ma co liczyć na „koniec łatwej ropy”. Nie można też liczyć na związany z nim spadek konkurencyjności ekonomicznej paliw produkowanych z ropy naftowej w porównaniu do mniej destrukcyjnych dla klimatu źródeł energii.(3) Półtora roku temu sytuacja wyglądała tak: możliwości przesyłowe sieci gazowej wynosiła 9,5 miliarda stóp sześciennych (269 milionów metrów sześciennych) dziennie. To nie wystarczało do transportu 13 miliardów stóp sześciennych (368 milionów metrów sześciennych), produkowanych każdego dnia przez szyby naftowe w tym też zapowiadano, że zdolności przesyłowe sieci gazowej na terenie Basenu Permskiego będą zwiększone. To miało zmniejszyć (ale nie całkowicie wyeliminować) konieczność flarowania gazu.(4) W roku 2018, po latach opóźnień, otwarto instalację do odzysku gazu w Basrze. Jej koszt szacuje się na miliarda dolarów, a i tak jest ona w stanie odzyskiwać zaledwie nieco ponad połowę gazu z 3 dużych pól naftowych. W samym rejonie Basry jest 15 pól naftowych. Ale to tylko pierwszy krok. Na południu Iraku w ciągu 2-3 lat planuje się uruchomienie dalszych tego typu instalacji.(5) Afrykę Subsaharyjską zamieszkuje około miliard osób, zatem średnie roczne zużycie gazu na głowę wynosi tam ok. 15 m³, podczas gdy w Polsce ok. 500 m³. W naszym kraju w najbliższych latach prognozuje się zresztą znaczący wzrost zużycia gazu Solodov Aleksiei/Shutterstock
W Polsce nie ma ich za dużo, a i inwestycje nie przynoszą istotnych efektów. Jest nawet gorzej, gdyż krajowe wydobycie spada. Z raportów PGNiG, Lotosu i Orlenu wynika, że w ubiegłym roku pozyskały łącznie obu surowców niespełna 31 mln boe (baryłki ekwiwalentu ropy). To o 3,1 proc. mniej niż w 2020 r. i o 5,1 proc. mniej niż w 2019 r.
Kanadyjska firma Central European Petroleum chce wydobywać z dna morskiego w okolicach Świnoujścia gaz ziemny - poinformowano w środę PAP w świnoujskim magistracie. Firma zamierza potwierdzić opłacalność wydobycia. W latach 70. i 80. XX wieku w rejonie Wolina odkryte zostały złoża gazu, których jednak nigdy nie eksploatowano. Według przedstawicieli kanadyjskiej firmy Central European Petroleum, złoże gazu Wolin rozciąga się od niemieckiej granicy na zachodzie po obszar Morza Bałtyckiego położonego na północ od Międzyzdrojów – poinformował magistrat. Największa część złoża gazu znajduje się na północ od wyspy Wolin, pod dnem morza, którego głębokość w tym rejonie wynosi około 10 metrów. Central European Petroleum szacuje, że złoże zawiera około 30 – 40 miliardów metrów sześciennych wydobywalnego metanu i około 18 milionów metrów sześciennych płynnych gazów ziemnych. Obecnie złoże Wolin to największe w Polsce i jedno z największych w Europie niezagospodarowanych złóż gazu ziemnego – szacują Kanadyjczycy. Eksploatacja złoża może oznaczać wpływy do świnoujskiego budżetu - firma zapewnia, że tylko z podatku od nieruchomości (wiertnia i zakład uzdatniania wydobytego gazu) wynosiłyby one około 50 mln zł rocznie – podał magistrat. Dodatkowo, do miasta miałoby trafić 60 proc. wpływów z opłaty eksploatacyjnej płaconej przez spółkę od każdego tysiąca metrów sześciennych lub tony wydobytego gazu. Kanadyjczycy zapowiedzieli, że gaz wydobyty ze złoża Wolin trafi na rynek polski, a potencjalni klienci to zakłady chemiczne w Policach, statki napędzane LNG, lokalny rynek oraz inne rynki w Polsce. Central European Petroleum z siedzibą w Kanadzie została założona w 2006 r. Firma jest prywatną spółką, która koncentruje się na poszukiwaniu złóż gazu ziemnego we wschodnich Niemczech i Polsce. W grudniu 2017 r. Ministerstwo Środowiska wydało firmie koncesję na poszukiwanie, rozpoznanie i wydobycie ropy naftowej oraz gazu ziemnego na obszarze wyspy Wolin. Chodzi o tereny położone w granicach czterech gmin: Świnoujścia, Międzyzdrojów, Dziwnowa i Wolina oraz na terenie przyległego morza. Pod koniec ubiegłego roku rozpoczęto poszukiwania surowców w granicach administracyjnych Świnoujścia. Na początku lipca br. zakończono badania sejsmiczne na wodach morskich w strefie przybrzeżnej. W październiku 2019 r. wystąpiono do Lasów Państwowych o dzierżawę gruntów leśnych wraz z ich wylesieniem pod lokalizację wiertni i wywiercenie dwóch otworów poszukiwawczych. W przyszłości, jeśli zapadną decyzje o wydobyciu gazu, potrzebny będzie teren pod budowę zakładu uzdatniania wydobytego gazu. Zdaniem Kanadyjczyków, jego budowa będzie kosztowała 2,5 mld zł.
Porozumienie dotyczy wykonania w tym roku dwóch kolejnych odwiertów rozpoznawczych. W tej chwili Bahrajn wydobywa około 50 tysięcy baryłek ropy dziennie z odkrytego w 1932 roku Pola Bahrajn. Każdego dnia otrzymuje również 150 tysięcy baryłek ze złoża Abu Saafa, które dzieli z Arabią Saudyjską. Syryjska wojna domowa to konflikt wielopłaszczyznowy, w którym możemy wyszczególnić podłoże polityczne i religijne, ale często zapominamy o jego aspekcie ekonomicznym. Tak! Tu też chodzi o pieniądze, a dokładnie o gaz, o katarski gaz. (Fot. Christian Naenny) Jak głosi mądrość ludowa, „jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze”. Nie inaczej jest w przypadku wojny w Syrii. Oczywiście jest to konflikt wielopłaszczyznowy, w którym możemy wyszczególnić podłoże polityczne, religijne oraz także ekonomiczne. Tak! Tu też chodzi o pieniądze, a dokładnie o gaz, o katarski gaz. To właśnie złoża tego surowca i potencjalne wpływy z jego sprzedaży są przyczyną tak silnego zaangażowania się tego małego emiratu w syryjski konflikt. Spieszę z wyjaśnieniem całej sprawy. Katar posiada trzecie co do wielkości złoża gazu ziemnego na świecie. Sam emirat nie jest w stanie skonsumować nawet małego procenta tego surowca, dlatego jego miażdżąca większość idzie na eksport. Tylko że za bardzo Katarczycy nie mają gdzie go sprzedawać. Poszczególne rynki gazu ziemnego na świecie są dosyć szczelne i bardzo trudno jest na nich przebić się szejkom z Kataru ze swoją ofertą, ponieważ rynek w Ameryce Północnej jest już przesycony, rynek azjatycki jest niesamowicie konkurencyjny, a w przyszłym roku dojdzie jeszcze osiem nowych ujęć gazu w Australii. Najlepsza sytuacja pod tym względem jest na rynku europejskim, ponieważ występuje na nim monopolista w postaci rosyjskiego Gazpromu, od którego jest uzależniony cały kontynent. Z resztą sami Europejczycy entuzjastycznie zareagowaliby na możliwość stworzenia konkurencji rosyjskiemu gigantowi. I tutaj Katarczycy upatrują swojej szansy. Wielu z Was słyszało z pewnością o projekcie Nabucco, czyli gazociągu prowadzącym z Turcji, przez Bałkany, aż do Austrii, który miałby dostarczać konkurencyjny gaz względem gazu rosyjskiego. W pierwotnym założeniu myślano o gazie z basenu Morza Kaspijskiego, przede wszystkim z Turkmenistanu oraz ewentualnie z Azerbejdżanu. Katarscy szejkowie zatem chętnie by się podłączyli do gazociągu Nabucco i pociągnęli nitkę z Kataru do Turcji. Są dwie możliwości podłączenia się Katarczyków do niego. Pierwsza – to pociągnięcie nitki przez Arabię Saudyjską, Kuwejt i Irak do wschodniej Turcji. Ta droga może być jednak wyjątkowo problematyczna, ponieważ niedawno wybuchła w Iraku nowa wojna domowa, która prawdopodobnie będzie jeszcze gorsza od obecnej wojny w Syrii. W związku z tym ryzyko takiej inwestycji jest bardzo wysokie. Druga to nitka przez Arabię Saudyjską, Jordanię i Syrię do Turcji. Problem jednak w tym że ta nitka musiałaby przechodzić przez terytorium syryjskie, do czego nigdy nie dojdzie, dopóki władzę tam sprawuje prezydent Baszar al-Assad. Właśnie dlatego Katarczykom tak bardzo zależy na jego usunięciu. Z pewnością też dlatego Rosja tak chroni jego władzę, bo zwyczajnie nie chce dopuścić katarskiej konkurencji na rynek europejski. Jak widzimy Rosjanie stają tutaj w obronie przede wszystkim interesów Gazpromu. Rosja jest także chyba jedynym protektorem władzy al-Assada o statusie mocarstwa. Nawet jeśli pierwsza możliwość podłączenia się do gazociągu Nabucco była by bezpieczna, to być może Katarczycy chcą mieć obie możliwości w zasięgu? W końcu stać ich by sfinansować syryjską rewolucję, a „kto bogatemu zabroni”? Zresztą Rosjanie dają wyraźnie do zrozumienia zachodnim i bliskowschodnim sponsorom syryjskich rebeliantów, że nie cofną się przed niczym, by utrzymać prezydenta al-Assada u władzy, skoro wysłali na Cypr mnóstwo okrętów podwodnych oraz całą Flotę Pacyfiku jako odpowiedź na lądowanie amerykańskich marines w Izraelu. Chcą tym samym zamanifestować, że stając w obronie prezydenta al-Assada, wcale nie żartują. W końcu to poważna sprawa, jeśli rozchodzi się o dochody Gazpromu. Wspomniałem już, że obie nitki prowadzące z Kataru do Turcji musiałyby przechodzić przez terytorium Arabii Saudyjskiej. I tu właśnie zaczyna się rola tego państwa w syryjskim konflikcie. Wprawdzie Saudowie podchodzą do tej wojny bardziej ideologicznie od Katarczyków, to jednak i oni mają tutaj swój własny interes. Poprzez sponsorowanych przez siebie bojowników próbują zainstalować w Syrii całkowicie zależny od siebie wahabicki reżim i wówczas mogliby do woli dyktować warunki Katarczykom, Turkom oraz Europejczykom w sprawie przesyłu katarskiego gazu. Katarczycy natomiast ściśle współpracują z Turkami i dążą do zainstalowania w Syrii władzy syryjskiego oddziału Bractwa Muzułmańskiego, w którym to emir Kataru ma bardzo szerokie wpływy i przez to mógłby liczyć, że nowi przywódcy Syrii wówczas spełnią każdą jego wolę. Oba naftowe mocarstwa sponsorują zupełnie inne brygady rebeliantów, co prowadzi do konfliktów wewnątrz samej opozycji i walki o wpływy w niej. To właśnie dlatego ostatnio doszło do tak zadziwiającej dla zachodniego obserwatora sytuacji, gdzie bojówki sponsorowane przez Katar i Turcję, oprócz wojsk rządowych, zaczęły zwalczać także brygady sponsorowane przez dynastię Saudów i vice versa. W końcu walka o pieniądze to nie żarty! Jak zatem widzimy sami Katarczycy nie żywią do syryjskiego prezydenta żadnej ideologicznej, politycznej czy religijnej urazy. To mniej więcej tak jakby chcieli mu zakomunikować „Baszar, nie obraź się, nic do ciebie nie mamy, ale taki biznes! Kasa musi się zgadzać.”
Jest to ważne zarówno z punktu widzenia zaopatrzenia krajowego rynku w gaz ziemny w okresie dużego zapotrzebowania sezonowego, jak i wzmocnienia niezależności energetycznej kraju w długoletniej perspektywie. Roczne zapotrzebowanie Ukrainy na gaz wynosi blisko 30 mld m3 (2020 r - 29,3 mld m3 - raport BP). Wydobycie własne to ok. 6 mld m3
REKLAMA Przez ostatni tydzień w mediach głównym tematem stały się wydarzenia w Syrii. Media bezkrytycznie prezentują materiał dostarczony do stacji, niemniej po komentarzach pod artykułami w sieci widać, że społeczeństwo rozumie obecną sytuację nieporównywalnie lepiej od sytuacji w Iraku czy Libii. Nie będę zagłębiał się w przebieg obecnego konfliktu lecz pokaże gospodarcze i polityczne siły stojące u przyczyn obecnej walki o władzę. 1. Transport gazu REKLAMA W roku 2009 prezydent Syrii Bashar Al-Assad ogłosił plan „Four Seas”. Dotyczył on budowy gazociągów łączących gaz wydobywany nad Morzem Kaspijskim, Czarnym, w Zatoce Perskiej oraz we wschodniej części Morza Śródziemnego. Strategia taka wspierała sojusz Syrii, Iranu oraz Iraku. Główny węzeł zapewniający transport gazu faworyzowałby kraje z dostępem do rurociągu. Co więcej, sojusz Rosji z Syrią zapewnia Gazpromowi kontrolę nad monopolistyczną polityką sprzedaży gazu do Europy. Głównym przegranym takiego rozwiązania jest Katar posiadający trzecie największe złoża gazu naturalnego na świecie, będący największym eksporterem tego surowca. Katar podjął kilka lat temu próby budowy gazociągu do Europy poprzez Turcję. Problemem okazało się przejście przez terytorium Arabii Saudyjskiej. Ostatecznie w 2009 roku projekt upadł w efekcie braku zgody Arabii. Katar zapewniając sobie dostęp do Turcji zyskałby tym samym dostęp do Europy poprzez planowany gazociąg Nabucco pomijający całkowicie Rosję. [singlepic id=197 w=647] Nie mając dostępu do gazociągów Katar przez lata udoskonalał techniki skraplania gazu w niskiej temperaturze. Gaz ładowany jest na statki a następnie rozwożony po całym świecie. O ile Katar zbudował flotę transportującą LNG o tyle aby ten gaz odebrać niezbędny jest gazoport. Co więcej przy ogromnych złożach gazu zlokalizowanych w Katarze zdecydowanie taniej jest zbudować gazociąg zapewniający transport surowca niż transportować do statkami. W Syrii mamy zatem konflikt 2 gazowych potentatów: rosyjskiego Gazpromu monopolisty na rynku europejskim oraz Kataru, który musi walczyć o rynek Europejski. Sytuacja Kataru jako eksportera pogorszy się znacznie w nadchodzących latach gdyż w Australii planuje się znaczne zwiększenie wydobycia w latach 2014 – 2020, z których znaczna część zasili rynki azjatyckie. Jednocześnie systematycznie spada eksport do Ameryki Północnej, która znacznie zwiększyła produkcję własnego gazu z łupków. Europa jako klient staje się kluczowa dla Kataru. Powstanie takiego rurociągu transportującego katarski gaz poprzez Syrię zachwiałoby monopolistyczną pozycją Gazpromu czego Kreml nie może się zaakceptować. Katar jako państwo wielkości małego województwa nie mogłoby sobie pozwolić na wiele na arenie międzynarodowej. Niezbędny jest zatem sojusz z USA i NATO. W ramach współpracy Katar intensywnie wspierał finansowo atak na Libię oraz sfinansował już rebelię w Syrii kwotą 3 mld USD próbując odsunąć Assada od władzy aby zastąpić go Bractwem Muzułmańskim, z którym Emir Kataru ma doskonałe relacje. Dostęp do Europy poprzez Syrię jest głównym celem polityki gospodarczej Kataru i jest jedną z głównych przyczyn obecnego konfliktu. Poniżej planowany przebieg gazociągu: [singlepic id=200 w=647] 2. Kontrola nad zasobami ropy i gazu W regionie Zatoki Perskiej mamy największe łatwo dostępne zasoby ropy i gazu na świecie. Do początku lat 90-tych większość zasobów była pod kontrolą USA. Od tego czasu gospodarka Chin rozrosła się 12-krotnie. Zwiększona produkcja wymusza więcej importu surowców energetycznych. Przez ostatnie 10 lat Chiny poprzez wzajemne umowy handlowe skutecznie zjednywały sobie coraz więcej krajów bogatych w surowce. USA próbując utrzymać status jedynego globalnego supermocarstwa robi co może aby odciąć Chiny od złóż węglowodorów używając do tego celu wojska. Mieliśmy Irak, Libię, Algierię. W mediach demonizuje się Wenezuelę i Iran. Syria w tym kontekście jest o tyle ważna, że jest głównym (poza Rosją i Chinami) sojusznikiem Iranu, który jest poważnym zagrożeniem dla hegemonii USA. Po pierwsze dlatego, że większość eksportu ropy przypada na Chiny. Po drugie dlatego, że na skutek embarga USA Iran jest odcięty od globalnego systemu rozliczeń SWIFT, rozlicza sprzedaż w surowcach w złocie co jest bezpośrednim uderzeniem w system bankowości centralnej. Drugim ważnym aspektem w kontroli nad zasobami krajów na Bliskim Wschodzie jest całkowita dominacja militarna w regionie. Obecnie NATO kontroluje cały basen Morza Śródziemnego za wyjątkiem portu Taurus w Syrii, w którym stacjonuje Rosyjska Marynarka Wojenna. Oddanie władzy w ręce Bractwa Muzułmańskiego mogłoby doprowadzić do szybkiej likwidacji bazy a tym samym przejęcia pełnej kontroli nad Morzem Śródziemnym przez NATO. Aby przedstawić jak wygląda militaryzacja regionu załączam mapkę z zaznaczonymi 45 bazmi USA: [singlepic id=201 w=647] Podsumowując, jeżeli USA chce kontrolować Chiny, musi kontrolować Iran, a wcześniej Syrię. 3. Narada u Obamy w kontekście Syrii Kilka tygodni temu doszło do tzw. „Narady u Obamy”. Dla inwestorów w metale szlachetne poprzednia narada zapadła głęboko w pamięć gdyż zaraz po niej doszło do ogromnej wyprzedaży złota i srebra. Tym razem sprawa najprawdopodobniej dotyczyła panicznej wyprzedaży obligacji USA przez Chiny. Otóż pomimo tego, że FED skupuje większość nowo emitowanych obligacji to ich rentowność wzrosła od maja z 1,66 % do 2,9%. Jest to skok o 74%!!!. Oznaczało to, że ktoś masowo wyzbywa się obligacji i w efekcie ich wartość dramatycznie spada. Wzrost oprocentowania w tym tempie oznaczałby upadek dolara w okresie krótszym niż 6 m-cy. Na to nie można było pozwolić. Zwołano zatem szybką naradę. Wyolbrzymiono problem Syrii aby przekonać opinię publiczną oraz międzynarodową koalicję do ataku na „syryjski reżim” pomimo veta Rosji i Chin. W momencie gdy inwazja była kwestią dni lub godzin, moim zdaniem doszło do porozumienia między Chinami i Rosją (trzon BRICS) z jednej strony oraz USA i UK z drugiej strony. Chiny zatrzymały wyprzedaż obligacji w zamian za co USA wycofało się z ataku na Syrię. Nie przypadkowo wydarzenia Syryjskie nasiliły się akurat przed planowanym na 5-6 września spotkaniem grupy G20, o którym pisałem w artykule „Czy za szczytem G20 kryje się rewolucja finansowa?” Otóż spotkanie miało się odbyć bez udziału USA, na którym jak spekulowano kraje BRICS mogły zaproponować alternatywny system rozliczeń atakując otwarcie system dolarowy. W obliczu ostatnich wydarzeń moim zdaniem do niczego spektakularnego na szczycie nie dojdzie. Pokaz siły okazał się póki co skuteczny. (przedruk za zgodą Autora: Independent – Niezależny Portal Finansowy) REKLAMA
Dwa nowe złoża, odkryte przez PGNiG w Wielkopolsce, to dodatkowa gwarancja bezpieczeństwa dostaw dla naszych odbiorców. Wydarzenia ostatniego roku dobitnie pokazały, jak ważną rolę może pełnić własne wydobycie gazu w zabezpieczeniu potrzeb energetycznych kraju.
Kategorie: WOJNASyriaRosjaropa naftowapaliwo kopalneKuwejtKatarArabia Saudyjskaropawojna o surowcewojna w Syrii W mediach jakby przycichło na temat Syrii. Świat pasjonuje się obecnie śmiercią trzech osób w Bostonie i nikogo nie interesują setki ofiar na Bliskim Wschodzie, a powinno, bo to państwa zachodnie pośrednio odpowiadają za ten nieustający rozlew krwi. Ten sam scenariusz, który zastosowano wobec Iraku czy Libii jest teraz stosowany wobec Syrii. Do tej pory wydawało się, że podstawowa różnica między tymi krajami polega na tym, że w Syrii nie ma ropy naftowej. Okazuje się, że takie założenie może być błędne. Już kilka lat temu firmy poszukiwawczej z Norwegii w Syrii złoża ropy naftowej i gazu, które pozwoliłyby, aby ten kraj osiągnął znaczące miejsce na świecie w eksporcie węglowodorów. Norwegowie znaleźli ponoć w Syrii 14 obszarów bogatych w ropę naftową, w tym cztery największe pola naftowe miałyby się znajdować w pobliżu nadmorskiego miasta Banias w pobliżu granicy z Libanem. Gdyby doszło do eksploatacji samych tych pól mogłyby utrzymać produkcję ropy, równą Kuwejtowi. Kolejne cztery pola w potwierdziły rezerwy równe Cyprowi, Libanowi i Izraelowi razem wziętych. Tak, więc, Damaszek teoretycznie powinien być w stanie wyprodukować 6,7 mln baryłek ropy dziennie, w sumie tylko dwa razy mniej niż Arabia Saudyjska. W tej samej Syrii, norwescy eksperci odnaleźli też ogromne ilości gazu, co w przyszłości może być niekorzystne dla Kataru. Rząd Assada odmówił umieszczenia na swoim terytorium gazociągu do Europy, czego bardzo oczekiwał katarski emir. W istocie, w przypadku pozytywnej decyzji, koszt katarskiego gazu sprzedawanego do Europy byłby znacząco niższy niż rosyjskiego. Więc w tej kwestii syryjscy przywódcy byli rzeczywiście po stronie Rosji. Warto zauważyć, że pomimo wszystkich podpisanych umów o poufności wyniki prac poszukiwawczych, zostały sprzedane do kilku międzynarodowych koncernów naftowych. Jeśli raporty są prawdziwe stanowią przekleństwo dla Syrii. Teraz jasne staje się zainteresowanie państw zachodnich i arabskich w zniszczeniu świeckiego reżimu Assada i ustanowienia jakiegoś marionetkowego rządu, który robiłby to, co chcą zainteresowane tym strony. Celem operacji może być po prostu uzyskanie dostępu do lokalnej ropy naftowej i gazu. Trudno nie dostrzegać w tej sytuacji analogii między tym, co stało się w ciągu ostatnich kilku lat z polskim gazem łupkowym, który w rękach zachodnich koncernów również mógł stanowić zagrożenie dla rosyjskich interesów w Europie. Znowu można powiedzieć, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to choćby pozornie wydawało się to niezwiązane, może chodzić o pieniądze, czyli o gaz. Na szczęście u nas nikt nie wywołał z tego powodu wojny, ani nie dąży już do zmian politycznych osiąganych za pomocą krwawych zamachów. Źródło: Ocena: 26028 odsłon
Jednocześnie Orlen zapowiada już kolejne akwizycje. Orlen przejmuje kolejne złoża gazu na szelfie norweskim. Foto: materiały prasowe Orlen S.A. Transakcja obejmuje m.in. udziały w pięciu złożach, na których Grupa Orlen już prowadzi eksploatację. Wydobywany z nich gaz będzie przesyłany do Polski gazociągiem Baltic Pipe.
Liczba wyświetleń: 943Kilka tygodni temu w niedzielę w naszej cotygodniowej audycji radiowej powiedziałem, że odpowiedzią USA i ich zachodnich sojuszników na rozpoczęcie przez Rosję prawdziwej wojny z terroryzmem w Syrii jest głównie cisza, ogłuszająca cisza, nieco przypominająca niedawny „niemy spektakl” Netanjahu w ONZ, tylko jeszcze bardziej ogłuszająca. Tak ogłuszająca, że kiedy koło się zamknęło, zacząłem coś było to po prostu obłudne amerykańskie „Rosja tylko pogarsza sytuację”. Ale szybko nabrało dość sił, by z królewskim angielskim akcentem ogłosić: „żebyście wiedzieli, my też bombardujemy ISIL!”. I bardzo szybko przerodziło się w kakofonię kaprofagicznego steku bzdur o tym, że Rosja „zabija w Syrii niewinnych cywilów”, a ostatnio „niebezpiecznie narusza przestrzeń powietrzną” naszego sojusznika z NATO, wszystko to było – i jest – „wściekłością i wrzaskiem” [zob. tutaj], ponieważ zasadniczo blef USA o toczeniu „wojny z terroryzmem” został w spektakularny sposób zdemaskowany przez Rosję i geniusze w Waszyngtonie i Langley nie mogą nic, naprawdę nic z tym zrobić, poza wypowiedzeniem Rosji jako tako rzetelne wypowiedzi na temat zaangażowania się Rosji w Syrii, jakie wyszły z ust Zachodu, pochodzą od tej samej osoby – generała powietrznych sił zbrojnych USA Philipa Breedlove’a, szefa Dowództwa Europejskiego Stanów Zjednoczonych. Przemawiając 28 września na berlińskim spotkaniu organizacji German Marshall Fund – amerykańskiego think-tanku, upamiętniającego Plan Marshalla, inicjatywy, która pozwoliła USA przejąć kontrolę ekonomiczną nad większością Europy Zachodniej po II wojnie światowej – Breedlove powiedział, że Rosja zainstalowała w Syrii „bardzo nowoczesne środki obrony przeciwlotniczej i tworzy tam strefę zablokowanego dostępu” (system anti-access/ aera denial) i że wyraźnie cały ten system tworzy się nie przeciwko Państwu Islamskiemu, ale „czemuś innemu”. Oczywiście to „coś innego” oznacza tutaj bomby NATO. Na tym samym spotkaniu Breedlove powiedział też, że samoloty USA zaczęły przybywać do bazy lotniczej w Diyarbakir, w południowo-wschodniej Turcji, aby „lepiej odnajdywać partnerów z naszej koalicji, gdyby potrzebowali pomocy w Syrii i Iraku”. To był kompetentny i roztropny krok, bo około 36 godzin później do ambasady USA w Bagdadzie wszedł rosyjski generał i powiedział jednemu z pracowników, że „za godzinę zaczyna się bombardowanie”. Nigdy nie dowiemy się, czy jacyś amerykańscy agenci wojskowi lub CIA gorączkowo domagali się ewakuowania ich z okolic ISIL bądź z obozów szkoleniowych Wolnej Armii Syrii, na krótko zanim rosyjskie pociski zmieniły te miejsca w dziury w ziemi, ale myśl, że mogło tak być, jest bardzo czytających to osób niewątpliwie przyswoiła już sobie obiektywną prawdę o wojnie z terroryzmem pod przywództwem USA, tę mianowicie, że jest to jedynie cyniczna przykrywka dla imperialnej ekspansji USA, mająca w szczególności na celu „powstrzymanie” Rosji jako jedynego realnego zagrożenia dla ich globalnej hegemonii. W ciągu ostatnich mniej więcej 70 lat hegemonia ta była zabezpieczona w dużej mierze utrzymywaniem kontroli nad ropą Bliskiego Wschodu, możliwej dzięki notorycznemu wtrącaniu się USA w sprawy krajów Bliskiego Wschodu, z przeprowadzaniem zamachów stanu włącznie, i stosowaniu innych brudnych sztuczek, mających na celu destabilizację regionu. Jednocześnie Waszyngton nie żałował pieniędzy i siły wojskowej, żeby kontrolować kraje w innych rejonach świata i narzucić im „pax Americana”, co zapewniło Stanom Zjednoczonym utrzymanie się na HEGEMONIIUSA są obecnie największym na świecie producentem ropy naftowej, ale również największym jej konsumentem. Mniej więcej w czasach II wojny światowej zużycie ropy w USA zaczęło przewyższać jej produkcję. Od tamtego czasu ten trend się utrzymuje, co oznacza, że USA zużywają całą ropę, jaką produkują, plus mniej więcej drugie tyle. Zabezpieczenie i utrzymywanie obfitego źródła węglowodorów dla Imperium zawsze więc było najwyższym priorytetem dla Departamentu Stanu czasie pierwszej wojny światowej, gdy „alianci” byli zaangażowani w walkę z centralnymi mocarstwami Europy, Brytyjczycy zawarli traktat, który z ziemi Domu Saudów – obecnie Arabii Saudyjskiej – zrobił brytyjski protektorat. Po zakończeniu wojny i upadku Imperium Osmańskiego mocarstwa zachodnie, w szczególności Wielka Brytania i Francja, narysowały mapę współczesnego Bliskiego Wschodu i chciały kontrolować nowe państwa narodowe i ich zasoby. Arabia Saudyjska została zmanipulowana i na jej czele umieszczono Ibn Sauda, plemiennego przywódcę „Domu Saudów”.Jak się spodziewano, w 1938 roku w Arabii Saudyjskiej znaleziono ropę naftową. Odkrycia dokonali amerykańscy geologowie, pracujący dla Standard Oil of New York w partnerstwie z saudyjskimi urzędnikami. Saud, który obwołał się „królem”, przyznał znaczną władzę nad polami ropy spółce Aramco (Arabian American Oil Company), kontrolowanej przez USA, ku konsternacji Brytyjczyków, którzy sfinansowali objęcie władzy przez Sauda w nadziei na swobodny dostęp do wszelkich zasobów ropy naftowej, które miały być zbadane. Po II wojnie światowej większość Europy, Rosja i główne kraje rejonu Pacyfiku były w mniejszym lub większym stopniu zrujnowane gospodarczo i obciążone długami wojennymi. Stany Zjednoczone, z drugiej strony, wziąwszy stosunkowo niewielki udział w wojnie i udzieliwszy potężnych pożyczek (w gotówce i uzbrojeniu) wielu walczącym stronom, znalazły się na dominującej ekonomicznie pozycji.[1] Jako „bezpieczna przystań” w czasie wojny pozyskały także około 80% światowej produkcji złota – od swoich sojuszników i kradnąc zasoby podbitych wrogów, zwłaszcza Japonii.[2] Z powodu potęgi ekonomicznej USA, w 1944 roku 44 kraje spotkały się na konferencji w Bretton Woods i przyjęły amerykański plan uczynienia dolara ogólnoświatową walutą rezerwową, mającą pokrycie w złocie. Oznaczało to, że każdy dolar był bezpośrednio wymienialny na złoto po stałym kursie. To istotnie zwiększyło globalny popyt na dolary i pobudziło zaufanie do gospodarki USA, zapewniając Stanom Zjednoczonym „jazdę na gapę” w sensie ekonomicznym. Jednocześnie jednak ilość posiadanego fizycznego złota stanowiła ograniczenie dla amerykańskiego państwa „dobrobytu i wojny”, wyznaczając ilość dolarów, jakie USA mogły latach 60. XX w., w rezultacie lekkomyślnych wydatków i podżegania do wojny jak świat długi i szeroki, USA zgromadziły kupę dolarów długu, który przewyższył ilość fizycznego złota, którym mogłyby ów dług pokryć. Spadło zaufanie zarówno do dolara, jak i do gospodarki USA i wiele krajów zaczęło wymieniać swoje rezerwy dolarowe na złoto. Waszyngtońska elita zdała sobie sprawę, że nie może dłużej żyć tak wygodnie i beztrosko i podtrzymywać machinacje z dolarem i złotem. Ale zamiast zacisnąć pasa i zacząć zachowywać się odpowiedzialnie finansowo, prezydent Nixon z Kissingerem zaproponowali plan oparcia dolara nie na złocie, ale na „czarnym złocie”.POJAWIA SIĘ PETRODOLARW 1973 roku, w zamian za dostawy dużych ilości sprzętu wojskowego, ochronę i zapewnienie, że Saudowie na zawsze pozostaną królami pustyni, rząd USA zawarł z Saudyjczykami umowę, na mocy której za całą arabską ropę trzeba będzie płacić w dolarach. Wkrótce, w zamian za takie same gwarancje, przystali na to również wszyscy pozostali bliskowschodni członkowie OPEC. Ten nowy plan „ropa za dolary”, czyli tzw. petrodolary, był jeszcze lepszy niż system „dolary za złoto”, ponieważ nie tylko wzmocnił międzynarodowy popyt na amerykańską walutę, ale i same USA mogły kupować ropę od Saudyjczyków i innych producentów po koszcie drukowania papieru. Ponadto państwa Zatoki Perskiej zgodziły się zainwestować swoje nadwyżki zysków ze sprzedaży ropy naftowej w gospodarkę wartość gospodarki i waluty danego kraju zależy od jego PKB, czyli wartości wyprodukowanych towarów, które jest w stanie sprzedać. Jednak z nadejściem petrodolara wartość gospodarki USA oparła się w dużej mierze na ilości pieniędzy, jakie można wydrukować. Trudno o słodszy interes. Dr Bulent Gukay z Keele University przedstawia to następująco: „Ten system dolara amerykańskiego, funkcjonującego jako globalna waluta rezerwowa w handlu ropą, utrzymuje „sztucznie” wysoki popyt na dolara. Dzięki temu Stany Zjednoczone mogą niemal za darmo drukować dolary i używać ich do finansowania zwiększonych wydatków wojskowych i wydatków konsumentów na towary importowane. Teoretycznie nie ma żadnych ograniczeń na ilość dolarów, które można wydrukować. Jak długo USA nie mają poważnych rywali, a inne państwa mają zaufanie do amerykańskiego dolara, ten system działa”.Gdyby w którymś momencie petrodolar został zastąpiony przez inną walutę w drodze masowej wyprzedaży dolarów, wartość dolara spadłaby drastycznie, ponieważ nie byłby on już tak potrzebny niemal każdemu krajowi na świecie na zakup ropy. Niezliczone miliardy dolarów będą wówczas spływać z powrotem do USA, co doprowadzi do hiperinflacji, podwyżek stóp procentowych, utraty miejsc pracy na masową skalę oraz ogólnego chaosu gospodarczego i społecznego. W istocie oznaczałoby to koniec znanych nam Stanów Zjednoczonych. Jeśli i kiedy gospodarka USA wydobrzeje, Rezerwa Federalna nie będzie już jak dawniej drukowała dolarów w celu rozwiązania problemów gospodarczych wiedząc, że każdy capnie je w zamian za realne towary i usługi. Ilość pieniędzy w systemie musiałyby zostać zmniejszona, co prowadziłoby do drastycznego spadku wielkości amerykańskiej gospodarki i USA w końcu zajęłyby należne im miejsce dużo, dużo niżej na liście najpotężniejszych krajów na zatem być dość oczywiste, dlaczego bliskowschodnia ropa i skorumpowane rządy Bliskiego Wschodu, które ją kontrolują, są tak ważne dla przetrwania USA na pozycji „numer 1”. Ale co mogłoby spowodować zastąpienie petrodolara?OBALANIE NATURALNEGO PORZĄDKUSpójrzcie na mapę świata i zwróćcie uwagę, że USA są oddzielone od lądu Eurazji dwoma wielkimi oceanami. Eurazja posiada ponad 60% ludności świata i mniej więcej taki sam procent światowych zasobów naturalnych. Pozostawiony sam sobie, handel światowy w przeważającej mierze odbywa się na kontynencie eurazjatyckim i ten ląd byłby gospodarczym „centrum” świata. Jednak nie tak się dziś rzeczy mają – to USA są zarówno „największą gospodarką” na świecie, jak i „jedynym supermocarstwem”.USA toczyły dwie wojny światowe i wiele innych konfliktów na mniejszą skalę, żeby stworzyć obecny stan nierównowagi, gdzie Eurazja jest wewnętrznie skłócona. Dziś Europa Zachodnia jest w sojuszu z USA przeciwko Rosji (i do pewnego stopnia Chinom), a Bliski Wschód jest w dużej mierze kontrolowany przez USA i Wielką Brytanię, czy też „Angloamerykę”, jak lubię nazywać tych dwóch doskonale dobranych wspólników. Te same dwa państwa (do spółki z Francją) wyeksploatowały większość kontynentu afrykańskiego ze względu na ich zasoby i utrzymywały je w stanie zubożenia, tak samo była do niedawna traktowana Ameryka tym artykule[3] wyjaśniłem, jak przez większość współczesnej historii, a już na pewno przez cały XX wiek, głównym celem Angloameryki było udaremnienie rosyjskiej ekspansji. Chociaż dla zdobycia poparcia ze strony społeczeństwa formułowano te zapędy w kategoriach ideologicznych, prawdziwą motywacją było bardzo realistyczne zrozumienie wśród amerykańskich i brytyjskich potentatów, że jeśli Rosja rozwinie się na tyle, na ile w naturalny sposób pozwalają jej zasoby i położenie geograficzne, to Rosja, a nie Angloameryka, będzie rządzić światem w przymierzu z resztą Eurazji i prawdopodobnie z Afryką. 9/11 I WALKA O BLISKI WSCHÓDGdy skończyła się „zimna wojna”, Angloameryka nie miała już uzasadnienia do kontynuowania swojej samozwańczej roli strażnika globalnego „pokoju” i dostarczyciela „wolności i demokracji”. Inteligentnym ludziom nie udaje się uznać za zwykły zbieg okoliczności tego, że w ciągu trzech lat od upadku muru berlińskiego i obalenia „komunistycznego zagrożenia”, „poważnym problemem” dla Ameryki stał się „islamski terroryzm Bliskiego Wschodu”.Pierwszy „islamski atak terrorystyczny” w USA nastąpił w 1993 roku, a jego obiektem było WTC (Word Trade Center). Pięć lat później Osama bin Laden rzekomo atakował amerykańskie ambasady w Afryce, a waszyngtońscy decydenci pisali prace o konieczności stworzenia „sił na Bliskim Wschodzie” i potrzebie „katastrofalnego i katalizującego wydarzenia – czegoś jak nowy Pearl Harbor” – do uzasadnienia stworzenia w regionie fortów listopadzie 2000 r. Saddam Husajn ogłosił, że wkrótce Irak będzie przyjmował płatność za ropę wyłącznie w euro. Niecały rok później, 11 września, nastąpiły ataki w USA, a po kolejnych 18 miesiącach USA zaatakowały i zajęły Irak. W czerwcu 2003 r. iracką ropę znów można było kupować za dolary amerykańskie. To musi być przypadek. W 2002 r. “Los Angeles Times” poinformował, że w kwietniu 2000 roku, ponad rok przed atakami 9/11, USA rozpoczęły budowę Al Adid – wartej miliard dolarów bazy wojskowej w Katarze z pasem startowym długości 4,5 km. Oficjalnym uzasadnieniem Waszyngtonu dla nowej bazy było „przygotowanie do wznowienia działań w Iraku”.Dokument Pentagonu z 5 marca 2001 roku, zatytułowany “Foreign Suitors for Iraqi Oil Field Contracts” (“Obcy konkurenci do kontraktów na irackie pola naftowe”) szczegółowo przedstawia, jak pola naftowe Iraku zostaną rozdzielone pomiędzy zachodnie koncerny naftowe. To było na dwa lata przed inwazją. Artykuł, jaki ukazał się w Baltimore Sun w marcu 2003 r., przytaczał słowa byłego asystenta sekretarza stanu ds. Bliskiego Wschodu, Edwarda Walkera, mówiącego, że inwazja na Irak była na szczycie listy zadań administracji Busha już po 10 dniach od jego inauguracji i pełne osiem miesięcy przed 9/11. Ale wszystko to są po prostu dziwne zbiegi 9/11 nie miały, oczywiście, uzasadnić wyłącznie okupacji Iraku. Irak był jedynie pierwszy na amerykańskiej liście krajów, z którymi „trzeba coś zrobić”. Zaatakowano i zajęto również Afganistan (i wciąż jest pod okupacją!). Jeśli spojrzeć na mapę świata (mapy są przydatne!), na Bliski Wschód i Afganistan, i wziąć pod uwagę geopolitykę ropy naftowej i gazu, i uświadomić sobie, że Rosja i Chiny są głównymi konkurentami dla amerykańskiego Imperium, i jeśli dorzucić do tego „wojnę czwartej generacji” w postaci nieregularnych armii dżihadyjskich najemników (kontrolowanych przez Saudyjczyków), których zawsze można wysłać w dowolne miejsce, łatwiej jest zrozumieć powód takiej a nie innej polityki zagranicznej USA w ciągu ostatnich 15 lat. Przy okazji, do krajów, które odeszły, lub próbowały odejść od używania petrodolarów, należą Rosja, Iran, Syria, Libia, Wenezuela i Korea Ameryki na Bliskim Wschodzie od 9/11, w tym inwazja i okupacja Iraku i Afganistanu, bombardowanie Pakistanu, obalenie Kaddafiego i wyprodukowanie „wojny domowej” w Syrii, wszystko to miało jeden cel, ten sam co zawsze: powstrzymanie rosyjskiej (oraz w mniejszym stopniu chińskiej i irańskiej) ekspansji gospodarczej poza ich granicami i ochronę hegemonii petrodolara. Krótko mówiąc, jeśli pozwoli się Rosji, Chinom i Iranowi zaangażować się w wolny handel między sobą nawzajem i z innymi krajami na południe i zachód od ich granic, dni petrodolara, a zatem i Angloameryki, będą policzone. POWSTRZYMANIE ROSJI PRZY UŻYCIU UKRAINYW ścisłym związku z angloamerykańskimi rozpaczliwymi próbami obrony petrodolara jest ich histeryczne parcie nie tylko do zablokowania możliwości stworzenia bliższych więzi gospodarczych między Rosją i Europą, ale także do wyparcia tych, które już istnieją. W szczególności, zależność UE od rosyjskiego gazu (i wszelkich większych producentów ropy, nie będących „własnością” bądź nie poddającym się łatwo wpływom USA) stanowi w oczach Stanów Zjednoczonych główne zagrożenie dla dalszego podporządkowania się Europy angloamerykańskim „wartościom”, czyli utrzymywaniu Ameryki na samym szczycie początku ubiegłego roku, kiedy w Syrii szalała wyprodukowana „wojna domowa”, Departament Stanu USA zorganizował zamach stanu na Ukrainie, w którym został obalony prorosyjski rząd, a w jego miejsce zainstalowano ekipę kolaborantów, która ustanowiła nowy standard czołobitnej służalczości wobec Zachodu. Ukraina była historycznie ważnym węzłem tranzytowym w przesyle rosyjskiego gazu do Europy. USA żywiły nadzieję, że przewrót może jakoś zatamować ten przepływ, co zmusi Europę do poszukania gazu gdzie indziej. W zainicjowaniu zamachu stanu USA upatrywały również (albo przede wszystkim) szansy na eksmisję rosyjskiej floty czarnomorskiej z Krymu, co byłoby ciosem dla planowanego zaangażowania wojskowego Rosji w Syrii. Rosja, oczywiście, doskonale zdawała sobie sprawę z rzeczywistego celu przewrotu na Ukrainie i podjęła odpowiednie działania, przyjmując Krym z powrotem do Federacji Rosyjskiej. Rosyjski gambit krymski był następnie wykorzystywany przez zachodnie media do sprowokowania wśród rządów UE histerii wokół rzekomych rosyjskich planów inwazji na całą Europę, a tym samym przekonania Europejczyków o konieczności „dywersyfikacji” dostaw gazu i odwrócenia się od gazu rosyjskiego. Ale 18 miesięcy później rosyjski gaz wciąż płynie przez Ukrainę do UE. Oczekiwanie, że rządy europejskie będą rozpowszechniać amerykańską propagandę o „złej Rosji” to jedno, czym innym jest oczekiwanie, że narażą swoich obywateli na marznięcie, a swoje fabryki na przestoje, w interesie amerykańskiej polityki zagranicznej, która sprowadza się do hasła „jeśli ja nie mogę cię mieć, nikt nie będzie”.SYRIA NA ROZDROŻUSyria od dawna jest sojusznikiem zarówno Iranu, jak i Rosji, i – wraz z Hezbollahem i Palestyńczykami – jest ostatnim pozostałym zwolennikiem świeckiego, postępowego Bliskiego Wschodu, rządzonego przez arabskich nacjonalistów. Jako taki, rząd syryjski jest przeciwny wszystkiemu, za czym opowiadają się zdradzieccy ideolodzy wahabijskich siepaczy w monarchiach Zatoki Perskiej, a w szczególności trwającemu już kilkadziesiąt lat umożliwianiu realizowania angloamerykańskiej polityki bliskowschodniej, polegającej na złodziejstwie i wzniecaniu wojen, która od 1970 roku znacznie się intensyfikowała dzięki tejże ideologii wahabijkich siepaczy, promowanej zarówno przez samych obcinaczy głów, jak i elity z Waszyngtonu w celu wspierania ich petrodolarowego programu. Syria, gdzie od 1948 roku znajdowały dom miliony palestyńskich uchodźców, nigdy nie była też zbyt przychylna już wspomniano, Angloameryka zawzięła się, żeby pozyskać innych dostawców gazu dla Europy. Na szybko niewiele można zrobić z rurociągami Północnego Potoku, idącymi bezpośrednio do Niemiec, i z tranzytem przez Ukrainę, ale już planowany Południowy Potok, który dostarczałby rosyjski gaz do Europy Południowej to już zbyt duża bezczelność dla angloamerykańskiego Imperium. Zapowiedziany w 2007 r. gazociąg południowy wyglądał na pewniaka do kwietnia 2014 roku, kiedy to Krym przyłączył się do Rosji i wszystkich ogarnął strach przed pląsającym rosyjskim czarnym ludem. Dostarczywszy uzasadnienie poprzez zamach stanu, który zmusił Rosję do ochrony swojej floty czarnomorskiej, Waszyngton wezwał swych europejskich lokajów, aby anulowali projekt. Parlament UE pokornie polecenie wykonał, przyjmując niewiążącą rezolucję sprzeciwiającą się rurociągu i zalecającą poszukiwanie alternatywnych źródeł. Na szczęście dla UE i jej mistrzów w Waszyngtonie alternatywne źródło było już przygotowywane w postaci rurociągu Katar-Turcja, zaproponowanego już w 2002 roku, który przesyłałby katarski gaz do Turcji i UE. Musiałby jednak przebiegać przez Syrię. Poproszony o zgodę, rząd Asada odmówił, ponieważ chciał „chronić interesy [swojego] rosyjskiego sojusznika, który jest głównym dostawcą gazu ziemnego do Europy”. Przez „ochronę interesów swojego sojusznika, Rosji” rząd syryjski rozumiał nie to, że nigdy nie pozwoli na przebieg bliskowschodniego gazociągu przez swoje terytorium do Europy, ale to, że zgodziłby się na niektóre rurociągi, kontrolowane przez pewne konkretne kraje. W idealnej sytuacji Rosja wolałaby zapobiec wyparciu dostaw swojego gazu na rynki unijne przez gaz z Bliskiego Wschodu, ale gdyby to okazało się niemożliwe, zaakceptowałaby innego, przyjaznego jej, śródziemnomorskiego (lub irańskiego) dostawcę, który zaprosiłby Rosję do rozwoju odrzuceniu oferty Arabii Saudyjskiej, Syria zapisała się na gazociąg Iran-Irak-Syria, który przesyłałby gaz z tego samego pola naftowego w Zatoce Perskiej, należącego do Iranu i Kataru (ale od strony irańskiej), przebiegając przez Iran, Irak, Syrię i Liban, a następnie, dnem Morza Śródziemnego, prawdopodobnie do Grecji. Od tego momentu Katar i Turcja (wraz z Saudyjczykami) stały się zdecydowanymi zwolennikami obozu „Asad musi odejść!” i rozpoczęły dostarczanie dżihadystów i broni do wszczęcia i podsycania syryjskiej „wojny domowej”. Jednak w wyniku konfliktu w Syrii projekt gazociągu Iran-Irak-Syria opóźnia się i Turcja grozi Rosji anulowaniem planowanego rurociągu „turecki potok” i umowy, na mocy której Rosja budowałaby tureckie reaktory jest również dużym konsumentem rosyjskiego gazu, a prezydent Erdogan stwierdził, że może poszukać innych dostawców, ale czyż nie to właśnie już próbuje robić, wspierając usunięcie Asada, żeby można było zbudować linię przesyłową Katar-Turcja? Rosji nie da się tak łatwo może zastanawiacie się, co ma z tym wszystkim wspólnego Afganistan, zważywszy, że jest krajem śródlądowym, położonym po drugiej stronie Iranu [w stosunku do Turcji], obok Pakistanu. Prawdopodobnie nie będziecie zaskoczeni tym, że Afganistan również ma ogromne rezerwy gazu i ropy, a w 2010 r. amerykańscy geolodzy odkryli ogromne złoża żelaza, miedzi, kobaltu, złota i ważnych dla przemysłu metali, takich jak np. lit. Ale póki cokolwiek z tego będzie można zacząć wydobywać, Afganistan odgrywa kluczową rolę w transporcie kaspijskiej ropy i gazu do Chin, Pakistanu i Indii – trzech gęsto zaludnionych krajów rozwijających się, które potrzebują dużo energii. Afganistan, graniczący też na krótkim odcinku z Chinami, w grudniu 2011 r. podpisał kontrakt na poszukiwania ropy naftowej z China National Petroleum Corporation. Ale wróćmy do połowie 2013 roku, kiedy Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Turcja i państwa Zatoki Perskiej zaangażowały się w próbę usunięcia Asada, do Moskwy na spotkanie z Putinem poleciał szef saudyjskiego wywiadu książę Bandar. Przyniósł obietnice i niezbyt zawoalowane pogróżki dla Rosji mające związek z Syrią: „Zastanówmy się, jak ujednolicić rosyjską i saudyjską strategię w kwestii ropy. Celem jest uzgodnienie ceny ropy i wielkości jej wydobycia, które zagwarantują utrzymanie stabilnej ceny na światowych rynkach ropy naftowej. Rozumiemy duże zainteresowanie Rosji śródziemnomorską ropą i gazem od Izraela po Cypr. I rozumiemy znaczenie rosyjskiego gazociągu do Europy. Nie jesteśmy zainteresowani konkurencją w tym obszarze. Możemy współpracować w tej dziedzinie” – powiedział Bandar, rzekomo wypowiadając się za wiedzą USA i z ich Bandar zobowiązał się do ochrony bazy marynarki wojennej Rosji w Syrii, jeśli zostanie obalony reżim Asada, ale także napomknął o czeczeńskich atakach terrorystycznych podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, gdyby Rosja nie wykazała dobrej woli. „Mogę wam zagwarantować ochronę Zimowych Igrzysk Olimpijskich w przyszłym roku. Grupy czeczeńskie, które zagrażają bezpieczeństwu zawodów, są pod naszą kontrolą. Nie są nam straszne. Wykorzystujemy je w odniesieniu do reżimu syryjskiego, ale nie będą odgrywały żadnej roli w politycznej przyszłości Syrii” – to puste groźby i takież obietnice świrniętego siepacza z manią wielkości. Saudyjczycy nie mają możliwości wywierania nacisku na Katar (ma ją tylko Angloameryka) i podczas gdy Rosja mogłaby skorzystać na pomocy Arabii Saudyjskiej w utrzymaniu wysokich cen ropy naftowej, Putin nie zamierzał zaufać temu fanatycznemu pseudomuzułmańskiemu „księciu”.Jego odpowiedź była dość wymowna: „Nasze stanowisko w kwestii Asada nigdy się nie zmieni. Jesteśmy przekonani, że do wypowiadania się w imieniu narodu syryjskiego najlepiej kwalifikuje się rząd Syrii, a nie ci wątrobożercy”.Rok później, niewątpliwie na rozkaz USA, Saudyjczycy zwiększyli wydobycie ropy w celu zduszenia cen na rynkach, zmniejszając tym samym rosyjskie dochody z ropy. Manewr ten wykonano w parze ze zorganizowanym przez Zachód atakiem finansowym na rubla. Rosja przeżyła, a rok później zaczęła bombardować wątrobożerców księcia Bandara w chodzi o tych kilka projektów dystrybucji bliskowschodniego gazu, które miałyby zastąpić w Europie rosyjski gaz, to fakt, najbardziej uderzające jest to, że budowa każdego z nich byłaby dużo kosztowniejsza niż budowa rosyjskiego Południowego Potoku – którego rurociągi są prawie gotowe – czy też alternatywnego Tureckiego Potoku, zaproponowanego przez Rosję pod koniec ubiegłego roku. Katarskie gazociągi, żeby dotrzeć do UE, musiałby ciągnąć się na dystansie 5 tys. km i przebiegać przez cztery kraje, w porównaniu do 1000 km rur, przebiegających w linii prostej pod Morzem Czarnym w wypadku Gazociągu Południowego czy Tureckiego Potoku. Jednak nie należy oczekiwać większego sensu od obłąkanego i rozwścieczonego imperium angloamerykańskiego ani od jego świrniętych obcinaczy głów na Bliskim Wschodzie, kiedy rozpaczliwie i za wszelką cenę próbują powstrzymać Rosję. INTERESY IZRAELAMoże zauważyliście, że Izrael wykazał się niezwykłą biernością (jak na izraelskie standardy) w obliczu tego, co mogłoby się wydawać najlepszą okazją do przyspieszenia upadku jego długoletniego wroga, Syrii. Istnieje kilka powodów, dla których Izrael nie zaangażował się w pełni w kampanię usunięcia Asada i jego rządu:1. Saudyjczycy, Katarczycy, Turcy i Angloamerykanie wykonują w tej branży bardzo dobrą robotę (a przynajmniej tak było do tej pory)2. Podczas gdy Izrael ma pieniądze w grze o gaz w postaci pola Lewiatan u swoich wybrzeży, nie potrzebuje Syrii do jego transportu, niezależnie od docelowego Izrael i Rosja nie są wrogami. W 2013 roku Gazprom podpisał z izraelską firmą Levant LNG Marketing Corp. 20-letni kontrakt na wyłączny zakup skroplonego gazu ziemnego z izraelskiego podmorskiego złoża Izrael już ukradł kawałek Syrii w 1967 roku – wzgórza Golan – i nie ma zamiaru go oddać. Jako bonus, niedawno odkryto tam duże złoża Izrael nigdy nie jest szczęśliwszy niż wtedy, kiedy jego bliskowschodni sąsiedzi walczą między sobą. Jeśli Izrael podejmie jakiekolwiek działania w tym momencie, będzie to użycie „mgły wojny” do zainicjowania „ostatecznego rozwiązania” jego najbardziej palącego, palestyńskiego MOŻNA SIĘ SPODZIEWAĆ?Nie mam zdolności zdalnego postrzegania, ale myślę, że możemy się spodziewać reakcji USA na wtrącanie się Rosji na Bliskim Wschodzie – i zapewne będzie to jedyna realnie możliwa dla Stanów odpowiedź: „asymetryczna”. Oczekiwać należy kontynuacji zniesławiania, oszczerstw i jawnych kłamstw na temat tego, co Rosja robi w Syrii, na Ukrainie, w Europie czy gdziekolwiek indziej, gdzie pojawia się Rosja albo Putin. W tym samym duchu można spodziewać się dalszych nacisków na państwa UE, które są potencjalnym punktem tranzytowym dla przyszłych gazociągów rosyjskich, jak choćby Grecja i Macedonia. Prezydent UE już publicznie stwierdził, że „zagraniczni politycy” (domyślcie się sami, o kogo chodzi) celowo sprowokowali „kryzys uchodźstwa”, żeby „osłabić Europę”. Zwróćcie uwagę na kraje, które były na linii ognia: Grecja, Macedonia, Węgry. Oczywiście zawsze można wyciągnąć z torby „ISIL” do przeprowadzenia ataków terrorystycznych i destabilizacji państw bałkańskich (na przykład Albanii). Ale po części właśnie dlatego Rosja bombarduje obecnie saudyjskich pozostaje, że Europa jest „sojusznikiem” USA tylko tak długo, jak długo dostosowuje się do amerykańskich metod politycznych, nawet tych, które wyraźnie szkodzą krajom członkowskim Unii. Ale to niebezpieczna dla USA gra. Podobnie jak szkolny tyran błędnie bierze milczenie dzieci za akceptację jego zachowania, Waszyngton może obudzić się pewnego ranka i stwierdzić, że niektórzy z jego najbliższych sojuszników spiskują przeciw niemu, nawet w zmowie z ich „wspólnym wrogiem”.Włodarze angloamerykańskiego imperium muszą to wszystko robić, jeśli chcą zabezpieczyć swoje pozycje. Ale z każdym dniem ich przyszłość przedstawia się gorzej. Istotnie, niecałe dwa tygodnie po tym, jak Rosja zaczęła bombardować wątrobożerców, całe to przedsięwzięcie zaczęło się Bagdad powiedział, że jego zdaniem dobrze by było, gdyby to Rosja, a nie Ameryka, odgrywała większą rolę w Iraku. To prawdziwy policzek po dziesięciu latach „bezpłatnych dostaw wolności i demokracji”. Ostatnio również Afganistan zwracał się do Rosji o pomoc militarną przeciwko talibom. Przypadkowo (lub nie!) sekretarz obrony USA Ash Carter ogłosił wczoraj, że natowska „misja” w Afganistanie może być przedłużona o 5 lat, wbrew planowanemu na 2016 r. wycofaniu stamtąd wojsk NATO. Nie pozostając w tyle, ważny rosyjski dyplomata oświadczył (także wczoraj), że oprócz tego, że „ISIL” szkoli dżihadystów rosyjskiego pochodzenia w Afganistanie, na dodatek są oni tam szkoleni przez obywateli USA i Zjednoczonego Królestwa! Czyżby znak ewentualnego bombardowania „ISIL” przez Rosję w Afganistanie?Jest niezwykle ważne, żeby możliwie wielu ludzi widziało, co się dzieje „za kurtyną” geopolitycznej błazenady, dominującej obecnie na pierwszych stronach gazet. Czytamy w prasie zachodniej historyjki, że ani Cameron, ani Obama, i kto tam jeszcze, nie będzie wspierać rosyjskich nalotów przeciwko ISIL w Syrii, dopóki Rosja nie przestanie wspierać Asada, bo Assad to taki okropnie „krwiożerczy dyktator”. Są to tak fantastyczne i oczywiste dziecinne bzdury, że żenujące jest oglądanie, jak te polityczne gadające głowy robią, co mogą, żeby sprawić wrażenie, iż naprawdę tak Asad jest tak „złym człowiekiem”, to dlaczego tak uroczyście go podejmowano w Pałacu Buckingham ponad dwa lata od rozpoczęcia jego pierwszej kadencji? Jeśli Kaddafi był tak „okrutnym dyktatorem”, to dlaczego w grudniu 2007 roku zaproszono go do rozbicia namiotu pod Pałacem Elizejskim a następnie na obiad w Pałacu? Świat polityki realnej jest celowo ukryty przed wzrokiem społecznym, ponieważ zachodni politycy obawiają się, gdyby kiedyś ujawniono ich prawdziwe słowa i czyny, „ludzie goniliby nas po ulicach i zlinczowali”, jak swego czasu ostrzegł George H. W. 100 lat historii świata było zdominowane i kształtowane przez wojny o ropę, a ostatnio o gaz, toczone przede wszystkim między głównymi mocarstwami. Nie jest przesadą stwierdzenie, że wyrżnięte zostały miliony niewinnych ludzi, głównie przez zachodnie rządy i ich siły zbrojne, w celu zabezpieczenia dostępu do ropy naftowej i gazu – i kontroli nad nimi – oraz utrzymania wszystkich innych w stosunkowym ubóstwie i na podporządkowanej pozycji. Jest to ważny punkt. Na świecie jest dość zasobów naturalnych, żeby wszystkie kraje mogły prosperować, ale patologia budowniczych imperium na Zachodzie domaga się, żeby to oni, i tylko oni, kontrolowali świat kosztem wszechświat, czy jakkolwiek chcecie to nazywać, ma niesamowitą zdolność „przemawiania” do nas, jeśli jesteśmy na tyle uważni, żeby odczytywać „znaki”. Często używaną analogią do opisania tej powszechnej usługi wysyłania wiadomości jest billboard, na którym komunikat początkowo wyświetlany jest drobnym drukiem i wygląda niewinnie. Gdy wiadomość jest ignorowana, tekst powiększa się, jeśli jest nadal ignorowany, dodawane są migające światełka. W końcu billboard spada nam na głowę. Uważam, że to interesujące, że gdy świat pogrąża się w wojnach i konfliktach o ropę naftową i gaz, częstość występowania niecodziennych wybuchów ropy i gazu, z których wiele wydaje się mieć naturalne przyczyny, rośnie w zastraszającym tempie. Czyżby „Wszechświat” próbował nam coś powiedzieć?Autorstwo: Joe Quinn Źródło oryginalne: Tłumaczenie i źródło polskie: [1]. Zob. “Super Imperialism: The Economic Strategy of American Empire”, Michael Hudson. [2]. Zob. “Gold Warriors: America’s Secret Recovery of Yamashita’s Gold”, Sterling Seagrave. [3] Zob. href=”// . 440 407 316 258 314 353 32 153

złoża gazu w syrii